środa, 28 września 2011

Isaac Asimov, Fundacja

Wydana w 1951 roku w USA „Fundacja” to cztery opowiadania (z ośmiu) opublikowane w czasopiśmie Astounding Magazine między rokiem 1942 a 1950. Opowiadają o pierwszych stu latach po założeniu Fundacji przez Hariego Seldona na peryferiach Galaktyki. Akcja rozpoczyna się w stolicy Imperium, Trantorze. Powierzchnia planety wynosząca 75 mln mil kwadratowych jest w całości zurbanizowana. Zamieszkuje ją ponad czterdzieści miliardów ludzi, którzy skupiają się głównie na obsłudze administracyjnej Imperium (obejmującego 25 mln zamieszkanych planet Galaktyki). Trantor jest w całości uzależniony od dostaw towarów z innych planet. W samym sercu Imperium Hari Seldon, naukowiec psychohistoryk, głosi herezje o jego upadku. Twierdzi, że dzięki wyliczeniom statystycznym opartym na danych geopolitycznych jest w stanie podać dokładną datę katastrofy i liczbę barbarzyńskich lat po niej. Władze Imperium nie są zadowolone. W wyniku pokazowego procesu zgadzają się na kompromis – utworzenie na odległym Terminusie Fundacji, która ma zająć się spisywaniem i katalogowaniem wszelkiego dziedzictwa kulturalnego ludzkości. W ten sposób wpływ barbarzyńskich lat ma zostać zminimalizowany. Jednak to tylko przykrywka a wie o tym jedynie Hari Seldon. Z czasem instytucja naukowa przeradza się w siłę polityczną, a następnie w osobny organizm państwowy. W czasie rządów wykorzystuje kolejno naukę, która następnie przeradza się w religię, która następnie przeradza się w handel. Dzięki nim Fundacja jest w stanie zapanować nad nieprzychylnymi sąsiadami i rośnie w siłę. Tymczasem Imperium pogrąża się w coraz większym chaosie a władzę w różnych jego dawnych częściach przejmują barbarzyńcy. Ale jest jeszcze nadzieja. Po drugiej stronie Galaktyki, miliony lat świetlnych od Terminusa, Hari Seldon założył bliźniaczą Fundację.
Pisząc „Fundację” Asimov wzorował się na upadku Imperium Rzymskiego a konkretniej na „Zmierzchu i upadku cesarstwa rzymskiego” Edwarda Gibbona. Widać walka o wpływy, modyfikowanie zachowań społeczeństw, kierowanie biegiem wydarzeń za pomocą religii, nauki czy handlu to sprawy uniwersalne i ponadczasowe. Dzisiaj można by dopisać do tej listy media elektroniczne, które w momencie powstawania książki były w dość wczesnym stadium rozwoju. Asimov nie przewidział ich późniejszej potęgi. Synonimem siły natomiast stała się dla niego broń jądrowa. Pisał przecież równocześnie z początkami zimnej wojny i wyścigu zbrojeń. Dziś wśród obaw społeczeństw szeroko rozumianego Zachodu znajdują się raczej katastrofy klimatyczne i ataki terrorystyczne. Nie razi to jednak, jeśli książkę odczytuje się na bardziej ogólnym poziomie, jako traktat o władzy i polityce. Wtedy, mimo sześćdziesięciu lat od napisania, można czytać ją bez pobłażliwego uśmieszku na ustach, co jest rzadkością w przypadku książek SF.